Rolf Fieguth
Uniwersytet Fryburg/Szwajcaria
rolf.fieguth@unifr.ch
L. BLISCY[1]
[I]Tu – gdzie, im krótszy czas, tym lepiej skrywa
Szybkość swą, ważność i miarę,
A człowiek ledwo rzec może, że bywa
Zdrowych lat kilka… lub parę –
[II]Ludzie? znikomość tę? czy mieli siły
Wziąść za coś więcej niż plagę…
Choć krzyż sam, waląc się na grobie, zgniły,
Razem traci kształt i wagę!
[III]Jakby się nieme rzeczy też siliły
Nieustannymi jękami
Przedłużać nicość swą i zlepiać pyły
Łzą – aż i łza się wyplami.
[IV]Więc gdy na chustki ostatniej już brzegu
Łzy ślad – spełznie swym ostatkiem,
Więc gdy ostatni z przyjaciół szeregu
Wspomni Cię już, już przypadkiem –
[V]Wtedy – o! wtedy – myśl i życia wątek,
I ślad dramatyczny bytu
Twego, w swój wtóry wnikłszy od-początek,
Zbudzi się Tobą do sytu.
[VI]Bo teraz – wszędzie jeszcze Twoje nie ja
Obejmać musisz sumieniem;
I nie Twój jesteś rozum i nadzieja,
I jesteś Twoim zwątpieniem!
[VII]Lecz i tu – ludzi trzy widziałem sfery,
Trzy obcowania ich strony:
Jedni, co znają Cię, jak się litery
Zna, pókiś ku nim zwrócony…
[VIII]I póki twarzą w twarz przestajesz z niémi,
Zaś – ani chwilę już potem:
Tak kły pszeniczne ruszają się z ziemi,
Wyzieleniając, za grzmotem…
[IX]Drudzy – mniej żądni oblicza i giestu,
Mniej, osobistej poręki,
Bo życie całe pamiętni, jak Chrzestu,
Tych, których dotknęli ręki.
[10]I trzeci wreszcie – – rzadcy niesłychanie,
Co, choćbyś umarł od wieku,
Weszli w poufne z Tobą obcowanie –
Jak siedzący człek przy człeku.
[11]– – A którzy znikną z elektrą Twej siły
Lub – znajdą się w życia składni,
A których czekać u swojej mogiły
Będziesz – – ?
– ja nie chcę… sam zgadnij…
„Tobą do sytu”
Pomysły o wierszu „Bliscy” C. Norwida
Niniejsze pomysły interpretacyjne są w pewnym sensie reakcją na ciekawe omówienie wiersza „L. Bliscy” w książce Michała Masłowskiego[2]. Skoroutwór tenwraz z wierszem „LI. Moralności” zajmuje arytmetyczny środek zbioru czy cyklu Vade-mecum, składającego się wg pierwotnego zamysłu ze stu członów, trudno mu odmawiać pewnego specjalnego znaczenia w całości utworu. W moich cytatach skorzystam z wydania Józefa Ferta.
Wiersz był może pisany w okresie zestawiania zbioru Vade-mecum i składa się z jedenastu zwrotek czterowersowych typu 2x (11+8) z rymami wzorca ABAB. W tekście panuje znana norwidowska jasnociemność, ale nie brak kilku widocznych, aczkolwiek niejednoznacznych sygnałów porządkowych. Są to między innymi przysłówki wskazujące czas czy miejsce: „tu „(I, 1), „wtedy” (V, 1), „Bo teraz” (VI, 1), „Lecz i tu” (VII, 1). Im towarzyszy przejście od dominacji czasu teraźniejszego (I – III) do nadrzędności czasu przyszłego (IV-VI), po czym wraca pewna dominacja praesens (VII-XI).
Przejście z praesens do futurum (III-IV) wiąże się z ewolucją stylu i tonacji. Strofy I-III utrzymane są w prawie anty-wierszowej, ‚niewymuszonej’ prozie wręcz kolokwialnej, (w kontraście z poważną, melancholijną tematyką końca życia i nadzei), zwróconej jak gdyby do żywego słuchacza w zwrotkach I – III. To tu mamy do czynienia z tonem „poufnego z Tobą obcowania / Jak siedzący człek przy człeku”, o którym wspomni strofa przedostatnia (X, 3-4)[3]. Do kolokwialności pierwszych trzech zwrotek przyczyniają się: początek medias in res przez przysłówek „tu”, dwie przerzutnie w strofie I, jedna w strofie II, dwie w strofie III i inne środki niejako tuszujące rymy, wybitnie oralny charakter składni: „Ludzie? znikomość tę? czy mieli siły” (II, 1), dominacja praesens, acz nie niepodzielna – i wyraźna przymieszka szyderstwa w zwrotce III:
Jakby się nieme rzeczy też siliły
Nieustannymi jękami
Przedłużać nicość swą i zlepiać pyły
Łzą – aż i łza się wyplami.
Strofa ta ze swym szyderczym tonem poprzedza przejście do wyrastającej z ironii („gdy ostatni z przyjaciół szeregu / Wspomni Cię już, już przypadkiem”, IV, 3-4) lirycznej emfazy oraz do dominacji futurum w strofach IV – VI, która dochodzi do szczytu w zwrotce V:
Wtedy – o! wtedy – myśl i życia wątek,
I ślad dramatyczny bytu
Twego, w swój wtóry wnikłszy od-początek,
Zbudzi się Tobą do sytu.
Następnie, od strofy VII, odbywa się zwrot do tonu z lekka nauczycielskiego z nową konstelacją czasów gramatycznych koło prezentu gnomicznego.
Z tych obserwacji wynika obraz dwu niewiele od siebie różnych schematów kompozycji: Jeden z nich ma charakter arytmetyczny (początkowe strofy I-V, środkowa strofa VI, końcowe strofy VII-XI), a drugi — charakter konstrukcji ad sensum; składa się z części inicjalnej w czasie praesens (zwrotki I – III), centralnej, emfatycznej, w czasie futurum (IV-VI) i finalnej (VII-XI), zdominowanej przez rodzaj prezentu gnomicznego. Podobieństwo między początkiem pierwszej serii „Tu -” (I, 1) i początkiem ostatniej „Lecz i tu -” (VII, 1) występuje w obu schematach, sygnalizując paralelizm i kontrast między początkową a końcową częściami[4].
Wymienione przysłówki wskazujące wyznaczają się charakterystyczną niejednoznacznością. Nie wiemy, na jakie miejsce i na jaki czas wskazuje pierwsze „tu” (I,1). Wolno skonstatować tyle, że w pierwszych czterech zwrotkach mowa jest o jakimś czasie końcowym, przed „wtórym od-początkiem” życia, o którym powie strofa V, 3. Ten końcowy czas pierwszych zwrotek może mieć różne znaczenia naraz, ugrupowane koło takich pojęć, jak „krzyż na grobie” (II, 3) „jęki” i „łza” (III, 2 i 4; IV, 2). Zostanie do końca otwarte, co dominuje w tych strofach – sceneria cmentarna jako kontekst mowy jakby nadgrobowej, która w tonie wyraźnie uspokojonym tematyzuje uczucia, wyrazy, myśli i łzy żałobne, albo wiązka aluzji na ekstremalny kryzys życiowy, czyli na (kolejną?) sytuację ostatniej rozpaczy i ostatniego osamotnienia. Tradycja zainicjowana w Europie przez Elegię napisaną na wiejskim cmentarzu Thomasa Graya na pewno jest tu obecna, ale w trochę dalszym tyle.
Pewna zmiana zapowiada się w już w strofie IV, gdzie w kontekście szczytu rozpaczy pojawia się po raz pierwszy zaimek drugiej osoby — tu w formie „Cię” (IV, 4) — który służy między innymi jako czynnik uzasadniający wstecz ton kolokwialny pierwszych strof, ale na pewno nie jest jednoznacznym dowodem na ‚fikcyjno-prawdziwą’ obecność drugiego człowieka w przedstawionej sytuacji enuncjacji lirycznej.
Do strofy IV przyłącza się jakby bezpośrednio – za pomocą myślnika u końca wersu IV, 4 – zwrotka V, która przynosi element wręcz dramatycznego zwrotu w toku całości wiersza: ton staje się emfatyczny („Wtedy – o! wtedy – ”), a do niej nawiązuje nie mniej emfatyczna zwrotka VI, między innymi dzięki dobitnym adresom do drugiej osoby liczby pojedynczej: „twego, tobą” (IV, 3 i 4) i „twoje, twój. twoim” (VI, 1, 3, 4). Obie strofy, V i VI, tworzą razem środek całości wiersza, sugerując perypetię w sensie „nagłej zmiany”. Przytoczmy wpierw strofę V:
Wtedy – o! wtedy – myśl i życia wątek,
I ślad dramatyczny bytu
Twego, w swój wtóry wnikłszy od-początek,
Zbudzi się Tobą do sytu.
Myśl tej strofy wypowiedziana jest w wybitnym tonie tragiczno-optymistycznym, któremu towarzyszy charakterystyczna wieloznaczność. Jasne się wydaje przejście od kolokwialno-żałobnego czasu teraźniejszego w strofach I-III do pełnego nadziei czasu przyszłego w zwrotce V: „Wtedy…myśl i życia [twego] wątek… Zbudzi się Tobą do sytu“. Natomiast nie całkiem pewne jest, czy czas teraźniejszy początku zwrotki VI („Bo teraz…jeszcze…Obejmać musisz“) ma oznaczać prosty powrót do tempus pierwszych trzech, czterech strof, albo czy trzyma się w swej wypowiedzi na poziomie futurum strofy V („Zbudzi się Tobą do sytu“).
Strofa V zapowiada w (bliskiej?) przyszłości „wtóry…od-początek“. Nie popełnimy chyba błędu, kiedy rozumiemy tę niezwykłą frazę z pewnym uproszczeniem w myśl „kolejnego nowego początku”, który w życiu człowieka bywa możliwy nawet nieraz. Najprawdopodobniej, fraza „wtóry od-początek” jest kalką francuskiego wyrażenia „second recommencement”, które wiąże się z zapewne nie dopiero w dzisiejszej teologii popularnej z staro i nowotestamentowym wątkiem nowego początku, który Bóg oferuje swoim zrozpaczonym czy nie posłusznym sługom, takim jak Hiob, Jona, Jeremiasz, czy Paweł[5]. Przy tym u Norwida nie „Ty“ wnikniesz w ten „wtóry…odpoczątek”, ani nie „Ty” zbudzisz się „Tobą do sytu“, lecz wniknie i zbudzi się tak „myśl i życia wątek, / I ślad dramatyczny bytu / Twego”; zbudzi się zresztą nie pierwszą osobą, nie ‚Jaźnią’ lub ‚Mną’, ale właśnie drugą osobą, „Tobą”, i to nawet „Tobą do sytu”. A ta druga osoba nieuchronnie widziana jest nie tylko przez jakąś jedną pierwszą osobę, ale przez multum Ja. „Ślad dramatyczny bytu twego” można ewentualnie odczytać jako aluzję do niełatwej biografii poety, ale w ściślejszym kontekście naszego wierszu doniosła też jest trochę poboczna treść wyrazu „dramatyczny”, w sensie „odnośny do kontaktów z innymi osobami”, od których niewolne jest życie nawet najsamotniejszego samotnika, tak jak każde „ty” implikuje jakieś „ja”.
Przyszłą sytuację po zbudzeniu się „Tobą do sytu” zdaje się eksplikować strofa szósta, która w sensie arytmetycznym jest jedyną środkową jedenastu zwrotek wiersza:
Bo teraz – wszędzie jeszcze Twoje nie ja
Obejmać musisz sumieniem;
I nie Twój jesteś rozum i nadzieja,
I jesteś Twoim zwątpieniem!
Wbrew pozorom, forma „Twoje nie ja” oznacza nie tylko liczbę pojedynczą, ale też – mnogą; pozwalamy sobie więc na parafrazę: Zbudzony „Tobą do sytu” masz w sobie tych innych Ja, w stosunku do których jesteś „Ty”. Z pedanterią nieobcą naszemu poecie można byłoby twierdzić, że tu, zamiast „Twoje nie ja”, autor mógłby również pisać ‚Twoje nie ty’, analogicznie do „nie Twój…rozum i nadzieja”. Zdecydowały tu jednak trzy sprawy: rym z „nadzieja”, słynne „Nicht-Ich” filozofa Johanna Gottlieba Fichte’go, oraz chyba przede wszystkim intencja, aby pierwsze eksplicytne pojawienie się zaimku „ja” w centralnej zwrotce wiersza odbyło się z negacją. Dodajmy, że we wszystkich pierwszych pięciu zwrotkach nie tylko zaimek „ja”, ale też czasownikowa forma gramatyczna pierwszej osoby liczby pojedynczej i mnogiej świeciły nieobecnością. Eksplicytne pojawienie się zaimku „ja” dopiero w strofie centralnej, i to jeszcze z negacją „nie ja”, nie może mieć zerowego znaczenia: „myśl i wątek życia i bytu” nie zbudzi się nowym Ja, tylko nowym „Tobą do sytu”.
Ostatnia część wiersza, strofy VII-XI, wykłada wyniki „wtórego od-początku” (V) — które okażą się wyraźnie mniej pozytywne, niżby się oczekiwało. Wiemy już, że otwiera tę część fraza „Lecz i tu” (VII, 1); jest to jawny „od-początek” w stosunku do „Tu – gdzie” strofy I, a seria strof VII-XI pozostaje w relacjach i kontrastu i paraleli do strof I-IV.
Kontrast stanowi między innymi nowa sytuacja form gramatycznych. W ostatniej części mamy przed sobą nieporównanie częstsze występowanie form gramatycznych w drugiej osobie przy obfitym pojawieniu się zaimku „ty” (w VII: 2 razy; w VIII: 1 raz; w X: 2 razy; XI: 3 razy, w tym tryb rozkazujący „zgadnij”) — przypomina to frazę „Zbudzi się Tobą do sytu” (V, 4). Pojawiają się także formy pierwszej osoby – w VII: raz; w XI: 2 razy. Nudząca, ale niezbyteczna jest tu konstatacja, że każda z tych form drugiej osoby daje się odczytać jednocześnie jako ewentualny zwrot do nieznanego nam adresata, i jako adres samotnego mówiącego Ja do samego siebie, i jako adres ‚nauczyciela’ Norwida do żywo wyobrażonego słuchacza[6]. W zakresie tematycznym przyczynia się do kontrastu chociażby omówienie ‚trzech sfer obcowania’ — w przeciwieństwie do zupełnie abstrakcyjnych „ludzi” w strofie II: „Ludzie? znikomość tę? czy mieli siły Wziąść za coś więcej niż plagę…” (II, 1-2).
Paralelę z wątkiem osamotnienia w strofach I-IV tworzy wątek rozczarowania z obcowania z bliskimi „trzech sfer”, przedstawiony w strofach VII-X. Są to bliscy, „co znają Cię … póki twarzą w twarz przestajesz z niémi, Zaś – ani chwilę już potem” (VII-VIII); inni są „mniej żądni oblicza i giestu, [przy czym] życie całe pamiętni jak Chrzestu Tych, których dotknęli ręki” (IX) – tu notabene wątek „Chrztu” ze swym kolorem ironicznym[7] odsyła do ‚zgniłego krzyża’ z II, 3 – ; a jeszcze inni to „rzadcy niesłychanie, Co, choćbyś umarł od wieku, Weszli z Tobą w obcowanie — Jak siedzący człek przy człeku” (X)[8]. Kontakty z ludźmi tych „trzech sfer” zostawiają dotkliwy niedosyt.
Podczas gdy te „trzy sfery” są numerowane, ostatnia strofa XI przynosi bez numeru czwartą kategorię potencjalnych najbliższych, miłosnych, życiowych, domowych: „którzy znikną z elektrą Twej siły”, „znajdą się w życia składni”, a których „czekać u swojej mogiły Będziesz” — i których nie ma, bo są domyślnie ‚żadni’[9]. Nie sposób odmówienia Michałowi Masłowskiemu prawa wyczytać ze słów poety o swych rozczarowaniach w obcowaniu z bliskimi jakieś wyobrażenie o idealnej wspólnoty z nimi, ale na pierwszym plan zostaje niełatwe pogodzenie się poety samotnika ze swoją sytuacją.
Pogodzenie to wynika z rozpatrzenia paraleli między pierwszymi trzema strofami a siedmioma ostatnimi. Ujawnia się tu, obok podobieństw, ważna różnica: zniknęło rozpływanie się we łzach początku; możliwy stał się ‚realny’ opis sytuacji samotnika po zbudzeniu się „Tobą do sytu”. Więc niewątpliwie mamy tu do czynienia z wątkiem przejścia przez kryzys, co w wierszu środkowym cyklu Vade-mecum ma specjalne znaczenie, bo wątek kryzysu i trudów wychodzenia z niego należy na pewno do zasadniczych i ciągle wracających w całym zbiorze.
Nie wyczerpiemy u końca tego krótkiego tekstu obszernej kwestii uwikłania centralnego wiersza „L. Bliscy” w resztę cyklu Vade-mecum, ale narzuca się kilka tropów. W pierwszym rzędzie należy uwzględnić następny, również centralny wiersz „LI. Moralności”, który pośrednio zaświadcza dalszą wewnętrzną konsolidację poety. Wynika to z jego niezwykłego żywego kontaktu z czymś co boskie, z „odłamami” najstarszej tablicy praw Boga, którą rozbił Mojże. Odłamy te obecnie są ‚rozpierzchnięte między Ludów Ludami” (LI, strofa III), a inspirują poecie nadzieję na dzień, kiedy zapał twórczy „Rozponiedziane złoży / I pogodne odkryje lice” (LI, ww. 24-25). Nie nazwanym podmiotem tej przyszłej akcji chyba jest „Wielki Pan…Duch” z wiersza „XXXVII. Syberie”, który kiedyś zapanuje na ziemi, odpychając „nogą, jak stare liberie” (XXX, 11) niewolę katorgi i niewolę pieniędzy i pracy.
Do szczególnie wyraźnych przejawów wątku przechodzenia przez kryzys należą wiersze „XV. Sfinks”i „XXX. Fatum”. W wierszu „XV” poeta-bohater ratuje się przed zagrożeniem Sfinksa nie jak Edyp drogą rozwiązania zadanej mu zagadki, tylko rzucając mu „prawdę” o człowieku, która wytrąca Sfinksa z konceptu: „ – Czlowiek? … jest to kapłan bezwiedny / I niedojrzały …” (XV, ww. 5-6). Fraza ta stosuje się także do bohatera-poety w wierszu „Bliscy”.- Wszyscy czytelnicy Norwida pamiętają, że w wierszu „XXX. Fatum” bohater-artysta ratuje się przed nieszczęściem przemieniając go w przedmiot swojej sztuki. W wierszu „Bliscy” bohater-poeta tworzy ze swego kryzysu jeden z dwu centralnych wierszy swojego zbioru, jeden z dwu „zworników” zamykających konstrukcję ze stu wierszy.
Przypomnijmy na koniec jeszcze tylko „I. Vade-mecum”, wiersz-manifest samotnego poety, oraz kilka wersów z „C. Na zgon śp. Józefa Z. …”:
Przedwieczny nie pragnie boleści tej,
Która osłupia serce ludzkie
W wytrwały je zmieniając głaz.
Przenosi On ową raczej, która zwycięża
Siebie samą – – i z pociechami graniczy.
(C., ww. 4-8).
Summary
The small contribution, taking for its title the lyrical word sequence „As you enough”, proposes an interpretation of the poem „L. Close People”, one of the two keystones within the one hundred parts of Cyprian Norwid’s poetic cycle Vade-mecum (1865/66; first publications 1947 and 1953). It aims at finding a middle course between or seeing Norwid as a mouthpiece of Christian, catholic truths, or secular suppression of his vivid religious convictions that are hidden behind his highly complicated poetic formulations.
Rolf Fieguth, ur. w 1941 r. w Berlinie, w latach 1983-2007 profesor slawistyki we Fryburgu/Szwajcaria, zajmuje się między innymi poezją polską od Kochanowskiego do Różewicza. Publikuje w różnych językach, wydał po polsku książki nt. F.D. Kniaźnina, A. Mickiewicza, C. Norwida, W. Gombrowicza i C. Miłosza. Zajmuje się także przekładami z polskiego na niemiecki, w tym całości Vade-mecum Norwida oraz ostatnio dwu tragedii Słowackiego; obecnie (w 2021 r.) przygotowuje nowy przekład Ferdydurke W. Gombrowicza.
[1] Cytuję tekst wierszu za wydaniem Cyprian Norwid, Vade-mecum. Opr. Józef Fert, Lublin TN KUL 2004, s. 66-67, ale numeruję strofy rzymskimi cyframi.
[2] Cyprian Norwid, Le Prométhidion et Le Piano de Chopin. Etude de l’œuvre poétique par Michel Masłowski, Paris, Les Editions du Cerf 2020, s. 171-190
[3] Masłowski, op. cit., s. 187, słyszy tu „ton sapential” – „ton mądrościowy”, por. Pismo święte starego i nowego testamentu. Biblia tysiąclecia. wyd, III, Wyd. Pallotinum, Poznań-Warszawa 1980, s.759-760 (Księga Mądrości, 2-3
[4] Por. trochę odmienny podział u Masłowskiego, op. cit., s. 187
[5] Zgadzam się z Masłowskim, op. cit., s. 188, co do szerokiego zasięgu aluzji, zawartych w formule „wtóry od-początek”, ale różnię się w detalach i wnioskach. Zresztą nie wykluczam tu nawet (krytycznej?) aluzji do „filozofii genezyjskiej” J. Słowackiego.
[6] Przyłączam się tu do rozdziału „Qui parle à qui?“, Masłowski, op. cit., s. 174-179, oraz do cytowanych tam prac Pauliny Abriszewskiej, XIX-wieczna tęsknota za oralonością. Przypadek Norwida, „Studia Norwidiana”, 2014, 32. s. 25-40, oraz taż, Ciało w literaturze. Trzy studia romantyczne, Toruń, UMK, 2018
[7] Ironia dotyczy postawy ‚drugich, pamiętnych i osobistego kontaktu, i swego Chrztu, ale mniej żądnych ponownego kontaktu i wzięcia na siebie odpowiedzialności jako ochrzczeni’ (strofa VII).
[8] Słusznie Masłowski, op. cit., s. 189, identyfikuje tych „rzadkich niesłychanie” z ‚późnym wnukiem’ z wierszu I. Vade-mecum, ale nie podzielam jego optymizmu przy charakterystyce rzekomo norwidowskiego ideału obcowania (tamże, s. 189-190).
[9] J. W. Gomulicki (C. Norwid, Dzieła Zebrane, t. II, PIW Warszawa 1966, s. 800-801) interpretuje strofę XI jako reasumację poprzednich „trzech sfer”. Masłowski, op. cit., s. 189-190, mówi tu ostrożniej o ewentualnej reminiscencji z realnych spotkań poety. Ja widzę tu raczej wyraz tęsknoty za takimi kontaktami.